Hejka, hejka!
Długo się nie widzieliśmy!
Nie wspominam o moim dotrzymywaniu terminów... Tu się kajam i błagam o wybaczenie...
Ogólnie, nie spodziewajcie się rozdziału przed egzaminami. Muszę skupić się teraz przede wszystkim na nauce. Oczywiście, nie wykluczam, że w między czasie pojawią się jakieś one-shoty czy cuś... Ale co do rozdziału...
Ah, nie zawracajmy sobie tym głowy! Liczę na Wasze opinie!
Minęły dokładnie trzy miesiące.
Lutia skrupulatnie wyliczała każdy z długich dni spędzonych w Inkwizycji.
Wpatrywała się w zachodzące słońce, oznaczające koniec przeżytej męki. Jej życie uzależnione było od ścisłej rutyny. Wstawała, trenowała, rozmawiała z Nathanielem lub Armeną, czekała na posiłek. Na samym końcu pogrążała się w bezdennej pustce, czekając gdy do jej powiek znów dotrze słoneczny blask.
Zimno dawało się jej we znaki. Delikatnie chuchnęła na zaczerwienione dłonie. starając się choć trochę je rozgrzać. Rozpuszczone, jasne włosy skutecznie zasłaniały jej szczupłą twarz. Gwar rozchodził się zewsząd, nie dając elfce chwili wytchnienia. Siedziała na kamiennym murku, obserwując z oddali bawiącego się chłopca.
Zima uderzyła niespodziewanie. Najpierw uniemożliwiła zbiory, następnie całą bielą opadła na Azyl.
Nie wiedziała dokładnie, który to okres. Połowa? Koniec? Nie była pewna, w którym momencie została przejęta przez Inkwizycję.
Prawdopodobnie zdążyła skończyć już osiemnaście lat.